Warszawiacy nie dbają o rowery Veturilo
"Winą za niesprawne rowery nie należy obwiniać jedynie samego Veturilo lecz również samych warszawiaków" - pisze nasza czytelniczka.
Wczoraj otrzymaliśmy na naszą redakcyjną skrzynkę list, skłaniający do myślenia:
Początkowo nie byłam zwolenniczką Veturilo. Myślałam sobie, że absurdem jest budowanie sieci rowerów w mieście, w którym jest tak mało ścieżek rowerowych - nawet w centrum! Szybko jednak przekonałam się, że mimo wszystko jest to wygodny sposób na poruszanie się po mieście - jeśli nie przeszkadza lawirowanie między przechodniami lub samochodami.
Z Veturilo wciąż są kłopoty , awarie, o czym pisaliście i rozumiem frustrację wielu osób, które spiesząc do pracy, spędzają długie minuty próbując wypożyczyć rower. Ja również nieraz musiałam rezygnować z podróży rowerem - bo albo stacja jest pusta, albo stojące na stacji rowery są "w konserwacji".
Ostatnio jednak zauważyłam, że winą za niesprawne rowery nie należy obwiniać jedynie samego Veturilo, lecz niestety - również warszawiaków. Ostatnio kilka razy natknęłam się na porzucony na osiedlu, ulicy, trawniku - miejski rower. Często jest on zdemolowany. Również na stacji często widuję zniszczone, traktowane bez szacunku pojazdy. Ludzie, i gdzie tu logika?? Przecież trzeba szanować to, co nasze, wspólne. Skończy się na tym, że firma się wycofa, a my nie będziemy mieli tych rowerów! Fajnie by było, gdyby jednak istniała w nas jakaś świadomość społeczna, jakieś poczucie odpowiedzialności za wspólną przestrzeń. Jaki jest sens ją niszczyć, skoro wspólnie w tej przestrzeni egzystujemy? Dziękuję, tyle mam do powiedzenia. Pozdrawiam i powiem jeszcze tylko: szanujmy siebie nawzajem i naszą wspólną, miejską przestrzeń!
Co o tym myślicie? Wiele osób krytykuje Veturilo za to, że z systemem jest sporo kłopotów. Ale może należałoby też zacząć od siebie i szanować to, co mamy, nie niszczyć naszej przestrzeni publicznej i narzędzi jakie otrzymujemy? Zapraszamy do dyskusji.
