Podchodzi do dziewczyny, jakby ją dobrze znał. Jego wzrok ma w sobie coś paraliżującego. Czasem tylko milczy. Potem odzywa się, używając tych samych pytań lub zwrotów. Pomimo próśb nie odpuszcza. Mężczyzna, którego od kilku lat można spotkać w najbardziej ruchliwych miejscach stolicy, wciąż pozostaje bezkarny.