W weekend w stolicy nie jeździła część karetek "Meditransu". To skutek nieporozumień ratowników medycznych z pracodawcami. Resort zdrowia, chcąc zażegnać ten kryzys, planuje w poniedziałek pilne spotkanie z ratownikami.
Stołeczny radny Sławomir Potapowicz zaproponował wprowadzenie "dodatku społecznego" dla ratowników medycznych. Wysokość dodatku miałaby być "dostosowana do środków finansowych, które w tym roku mogą zostać przeznaczone na ten cel".
- W chwili obecnej w skali całego kraju 25 procent karetek jest nieobsadzonych - przekazał rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. W samej Warszawie jest 12 nieobsadzonych karetek.
"Karetka bez ratownika to tylko samochód" - tym hasłem pracownicy medycznych służb ratunkowych chcą zwrócić uwagę na swoją sytuację. Przeprowadzili protest przed budynkiem resortu zdrowia przy ulicy Miodowej. Żądają większych płac i zmian klasyfikacji ich zawodu.
Ratownicy medyczni z Ursynowa zostali wezwani do 39-latka z urazem głowy. Podczas transportu do szpitala pacjent zaatakował ratowników i uszkodził ambulans. Pojazd musiał zostać wyłączony z użytku.
Jak podkreślają ratownicy medyczni jeżdżący w karetkach pogotowia, sytuacja jest dramatyczna. Karetki z Warszawy spotykają się 80 kilometrów od stolicy i ustawiają w kolejce, żeby przekazać pacjenta. Ratownicy muszą improwizować.
Ratownicy medyczni w Warszawie zapowiadają, że nie będą pracować. Chodzi o dodatkowe pieniądze przysługujące im w związku z pandemią koronawirusa, których mieli nie otrzymać.
Grodziscy policjanci zatrzymali 37-latka, który dopuścił się czynnej napaści na funkcjonariuszy publicznych oraz znieważył ich. Mężczyzna usłyszał zarzuty.
Policja zatrzymała mężczyznę, który w karetce pogotowia zaatakował nożem i zranił w rękę ratownika medycznego. Grozi mu kara do dziesięciu lat pozbawienia wolności.
Interwencja na Barskiej w Warszawie mogła skończyć się tragicznie dla ratowników medycznych. Pijany kierowca jechał pod prąd, a po zatrzymaniu próbował ich rozjechać. - Cudem nikt nie zginął - podsumowują ratownicy.
W przedszkolu w Łajskach doszło do groźnego incydentu. Bawiące się na zewnątrz dzieci zaatakował rój os. Na miejsce trzeba było wezwać służby medyczne. Na szczęście żaden z przedszkolaków nie było uczulone na jad tych owadów.