Trwa ładowanie...

Pożar we Włochach: areszt dla 61-latka

Ogień prawdopodobnie zaprószył 61- letni mężczyzna przebywający w jednym z mieszkań. "Do pokoju, obok kuchni, gdzie miał miejsce pożar, nie sposób było się dostać. Można było się tam tylko wczołgać na stertę składowanych rzeczy".

Pożar we Włochach: areszt dla 61-latka
d2qjped
d2qjped

Policja prowadzi czynności po pożarze, który wybuchł w środowe popołudnie w bloku mieszkalnym w warszawskiej dzielnicy Włochy . Z budynku podczas akcji straży pożarnej ewakuowano około 100 osób. Pożar wybuchł w bloku przy ulicy Fasolowej. Trudna akcja straży pożarnej zakończyła się o północy i trwała blisko siedem godzin. Nikomu nic poważnego się nie stało. Mieszkańcom, którzy nie mogli wrócić do mieszkań, schronienia udzieliły między innymi parafia i Urząd Dzielnicy Włochy.

W piątek prokurator postawił zatrzymanemu 61-latkowu zarzuty, natomiast dzień później sąd zdecydował o tymczasowym areszcie. Mężczyzna będzie tam przebywał przez następne, trzy miesiące.* *

- Artykuł 163 Kodeksu Karnego, kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać pożaru - wyjaśniała Wisowska. - Grozi za to do 5 lat więzienia - dodała.

"Można się tam było tylko wczołgać"

Prezes zarządu spółdzielni "Dom", Jacek Frydryszak powiedział, że w bloku należącym do spółdzielni poważnie zniszczonych zostało około dziesięciu mieszkań. Wiele mieszkań zostało zalanych wodą podczas gaszenia pożaru. W akcję gaśniczą zaangażowano 51 wozów strażackich. Pożar wybuchł w jednym z mieszkań a następnie rozprzestrzenił się na poddasze i dach czteropiętrowego budynku.

d2qjped

Było to mieszkanie z bardzo dużą ilością materiałów, przypominające bardziej magazyn. Przedmioty znajdujące się wewnątrz były swoistą stertą. Do niektórych pomieszczeń nie dało się wejść. Tak naprawdę trzeba się było wczołgać na strefę podsufitową, ponieważ składowane było tam wiele różnych elementów. Począwszy od mebli, poprzez urządzenia, ubrania, książki, gazety, i wiele innych rzeczy. Łatwiej byłoby wymienić coś, czego tam nie było - tłumaczy WawaLove st. kpt. Artur Laudy ze stołecznej staży pożarnej.

- Po działaniach gaśniczych, gdzie strażacy tak naprawdę nie mogli otworzyć drzwi i wejść do tego pomieszczenia, gdyż było ono tak zastawione, kiedy udrożnili już sobie miejsce, musieli chodzić po warstwie śmieci wysokości 1 metra. Możemy mówić zatem o mocno utrudnionych działaniach z tego względu, iż w tym miejscu było wiele rzeczy spowalniających akcję, gdyż strażacy z tego właśnie powodu nie widzieli nawet ognia i nie mogli wejść do mieszkania, żeby go ugasić - dodaje Laudy.

- Do pokoju, obok kuchni, gdzie miał miejsce pożar, nie sposób było się dostać. Można było się tam tylko wczołgać na stertę składowanych rzeczy - mówi WawaLove st. kpt. Artur Laudy ze stołecznej staży pożarnej.

Źródło: (IAR/tvnwarszawa.plWawaLove.pl)

* Przeczytajcie również: Niebezpieczny wypadek w centrum miasta. Mężczyzna wpadł pod tramwaj*

d2qjped
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2qjped