Trwa ładowanie...

O znieczulicy w komunikacji miejskiej ciąg dalszy [LIST]

"Mam nadzieję, że przeczyta to chociaż jedna osoba i pomyśli "To przykre, że nikt nic nie zrobił. Będę inny/inna - zareaguję"

O znieczulicy w komunikacji miejskiej ciąg dalszy [LIST]
d1bm3al
d1bm3al

Od jednej z naszych czytelniczek otrzymaliśmy dziś list - to już kolejna wiadomość dotycząca zniczulicy. Publikujemy go w całości.


Czytaj też: Znieczulica motorniczego i pasażerów [LIST]

7 września, między godziną 20.20-21.00 wracałam autobusem 117 w stronę Gocławia z Centrum. Byłam tego dnia zmęczona, niewyspana i jedyne o czym marzyłam to żeby pójść spać. Wsiadając w Centrum usiadłam przy ostatnim wejściu, tyłem do kierunku jazdy. Na przeciwko mnie na tzw. "trójce" siedział młody chłopak z dziewczyną, za mną na podwójnym siedzeniu - mężczyzna koło 30stki i kobieta po 60tce.Obok mnie - po drugiej stronie autobusu na podwójnym siedzeniu siedziała młoda dziewczyna - miałam w pobliżu wielu współpasażerów, którzy jechali ze mną do przystanku "Ateńska" a nawet dalej.

Na przystanku "Muzeum Narodowe" tylnym wejściem weszły 3 osoby: kobieta koło 40stki, mężczyzna po 40stce i młody chłopak - około 18 lat. Mężczyzna z kobietą dosiedli się do młodej dziewczyny pod oknem po przeciwległej stronie, a ich młody znajomy stał przy wejściu. Po kilku sekundach dosiadł się do mnie - na początku nie zwróciłam na niego uwagi. Jednak po chwili zaczęła się "moja przygoda". Ten młody chłopak nachylił się nade mną (spoglądałam przez okno na Wisłę) i zaczął coś bełkotać - zignorowałam go i to chyba sprowokowało go do zachowania, które zaraz opiszę. Po chwili poczułam, że ktoś mnie trąca łokciem co sekundę odwróciłam się i spojrzałam na tego człowieka. Oczy przekrwione, zapach typowej gorzelni, "cwaniacki uśmieszek" - w tym momencie wiedziałam, że nie będę mile wspominać tej podróży. Grzecznie zwróciłam uwagę, żeby mnie ten Pan nie stukał bo mi przeszkadza to. Przeprosił i przez 3 sekundy miałam spokój. Potem znów zaczął mnie trącać i szturchać za ramię, przycisnął mnie swoim bokiem do
okna i zapytał: "Czy mogłaby się Pani grzecznie i normalnie zachowywać?" Przestraszyłam się jednak jeszcze miałam zimną krew. Poprosiłam go aby się odsunął i mnie nie dotykał bo będę musiała zawołać kierowcę. Nic na to się nie zdało - ponownie mnie przycisnął i zaczął trącać łokciem pod żebra. Na tyle miałam swobodną jedną rękę, że sięgnęłam po gaz pieprzowy do torby, wyciągnęłam go i to było moje zbawienie. Chłopak się przestraszył i wyskoczył jak poparzony na przystanku Stadion Narodowy a z a nim jego znajomi "koło/po 40stce".

Nogi mi się trzęsły ze strachu, prawie się popłakałam. Przecież ten chłopak mógł mi coś zrobić a ludzie nie zareagowali!!! Chwała Panu za to, że dwa tygodnie wcześniej na urodziny dostałam od chłopaka gaz pieprzowy bo nie wiem jak by ta sytuacja się rozwinęła dalej. Widziałam kątem oka jak para z "trójki" obserwowała mnie i nic z tym nie zrobili. Wszyscy pasażerowie, których wcześniej opisałam byli bierni, odkręcali głowy a ja wzrokiem szukałam pomocy. Jestem osobą drobną, słabą i nie poradziłabym sobie z tym chłopakiem gdyby chciał mnie zaatakować. Nie wiem czy był pod wpływem alkoholu czy czegoś innego - i nie chce wiedzieć, ale po tym wydarzeniu straciłam wiarę w ludzi. Nigdy bym nie pomyślała, że można przyglądać się jak komuś dzieje się lub zaraz może się przytrafić krzywda!

d1bm3al

Znieczulica znieczulicą ale żeby Pani i Pan, którzy wsiedli z tym chłopakiem nie zareagowali?! Nie wiem czy to byli jego rodzice, znajomi czy ktokolwiek inny ale swoich znajomych trzeźwych czy nie trzeba ogarniać jak się nie potrafią zachować.

Zastanawia mnie też to czy kierowca autobusu to widział... Wiem, że nie widzi on tego co dzieje się w całym autobusie bo w starszych autobusach nie ma kamer tylko w tych nowych - w tym 117 nie zauważyłam żadnych kamer. Drogi ZTMie, moża czas i pora zamontować kamery we wszystkich autobusach?

Dziękuje pasażerom, którzy widzieli to zajście i nic z tym nie zrobili. Mam nadzieje, że jak będziecie mieli/ macie dzieci to, to wasze zachowanie posłuży jako przykład w wychowywaniu i uczeniu dzieci pomocy innym.*Wiem, że moja historia to błahostka ale mam nadzieje, że przeczyta to chociaż jedna osoba i pomyśli "To przykre, że nikt nic nie zrobił. Będę inny/inna - zareaguje."*
* *

Co myślicie o całej sprawie? Czy Wam przydarzyło się kiedyś coś podobnego? Czekamy na Wasze komentarze!

d1bm3al
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1bm3al